[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Uśmiechnął się do siebie - jeszcze raz udało mu się przetrwać. Gdyby mógł zachować
równowagę, to kopnąłby się w tyłek.
ROZDZIAA 16
Godzina 8.42
Wystarczająco długo. Niech myślą, że wykończył się, schowany w jakiś kąt. Znowu
szarpał go ból, nawet więcej niż poprzednio. W radiu od godziny panowała cisza i nikt nie
starał się z nim skontaktować. W porządku.
Zaczął wchodzić po schodach, stopień po stopniu. Zrobił sobie wcześniej kubek kawy,
ale była tak okropna, że pobiegł do damskiej toalety zwrócić ją i umyć twarz. W ciemności. Nie
chciał zobaczyć swojego odbicia. Bał się. Dostrzegł lustro z zarysem swojej postaci, zanim
sięgnął w stronę przełącznika.
Wchodząc, trzymał się poręczy jak kuli. Był tak brudny, że czuł skorupę na powiekach
i w pachwinach. Jeśli tylko przeżyje ten dzień, to do końca życia będzie czuł ból. %7ładnych
odgłosów z szybu windowego. Zdecydował, że będzie najbezpieczniejszy gdzieś w połowie,
pomiędzy czterdziestym i trzydziestym drugim piętrem. Ponieważ nie znalezli go jeszcze na
trzydziestym siódmym, uznał je za najbezpieczniejsze. Z jego rozkładu zorientował się, że
północną część zajmowały biura, a południową maszynistki.
Starał się zachować czujność. Sprawdzał regularnie kanały pomiędzy dziewiątym, na
którym panowała cisza, a dziewiętnastym, gdzie od czasu do czasu słychać było szumy
odległych transmisji. Próbował doszukać się sensu w trzaskach dochodzących z eteru.
Spokojnie . Czuł krew w ręcznikach. Nie robiło to teraz żadnej różnicy. Siedząc przed
telewizorem, usiłował myśleć o Kathi Logan, ale kiedy pojawiła się w jego wyobrazni, stała się
Karen. Tak był zmęczony. Może nadejdzie taki czas, że ludzie nie będą już musieli kilkakrotnie
sprawdzać, jaka jest cena prawa do życia.
Zatrzymał się w holu z windami na trzydziestym siódmym piętrze. Nie obchodziło go
nic a nic, jak długo to będzie trwało. Może dostać dwóch, a nawet trzech, jeżeli tylko będzie
miał trochę szczęścia. Wyłączyli go z tej gry. W porządku. Mały Tony, Karl i dziewczyna,
która recytowała jakieś liczby przez radio. To byłby koniec zabawy. Chciał usłyszeć dzwięk
jadących wind. Kiedy jechało się jedną z nich, nigdy nie było wiadomo, gdzie się zatrzyma.
Trzydzieste ósme piętro: damska bielizna, artykuły kuchenne i zabawki; trzydzieste siódme:
śmierć.
Spróbował, czy może się pochylić poniżej normalnej linii ognia, ale utrudniało mu to
zbyt sztywne lewe kolano. Jego jedyną przewagą był fakt., że ludzie w windzie nie mogli
przewidzieć, gdzie ich zatrzyma. Może są już tak pewni, iż się go pozbyli, że uda mu się ich
zaskoczyć.
Czekał jeszcze dwadzieścia minut, zanim dobiegł go odgłos włączającego się silnika.
Jedna z kabin wjeżdżała na górę. Musiał przechodzić od drzwi do drzwi, aby ustalić, z którego
szybu dochodzi dzwięk. Gdy tylko drzwi zaczną się otwierać, wsadzi pistolet do środka i będzie
strzelał. Nacisnął guzik od windy i otarł wytłuszczoną dłoń o resztki koszuli. Przewagę dawał
mu też jego wygląd.
Zdążył wyjąć brownig, nim drzwi się całkowicie otworzyły. Wystrzelił trzy razy i
pistolet mu się zaciął, ale kabina była pusta. Zaczęła, się zamykać, więc uderzył kolbą pistoletu
w gumową krawędz. Ponownie się otworzyła i zajrzał do środka.
Na podłodze w kącie leżała torba, a przy tablicy z guzikami stała na trójnogu kamera.
Drzwi zaczęły się znowu zamykać. Leland schwycił kamerę za podstawę trójnogu i wyjął ją z
windy. Jeśli ujawnił się i zepsuł sobie pistolet, to może przynajmniej zabrać kamerę i wynieść
się z tego miejsca, zanim banda ruszy jego tropem.
Pociągnął kamerę w stronę schodów.
Musiał odsunąć biurka, żeby dostać się do otwarte go okna. Schował się w cieniu i
włączył radio na kanał dziewiąty.
- Powell, jesteś tam?
- Hej, Joe, gdzie się schowałeś?
- Rozglądam się nieco po budynku. Słuchaj, wysyłam ci następny podarunek, ale nie
chcę się wychylić, nie mając pewności, czy jakiś młody geniusz nie wpakuje mi kilku gramów
ołowiu między żebra.
- Dobra. Poczekaj. - Radio wyłączyło się. - Załatwione. Co masz dla nas?
- Mówiłeś, że chcieli przedstawić się w telewizji? Mam ich sprzęt.
- Czarno-biały czy w kolorze? Wchodzę do interesu.
Nie było sensu mówić Powellowi, że widział go w telewizji.
- No cóż, zepsułem im zabawę. Nie o, to mi w zasadzie chodziło, ale może być.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]