[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dawno by zwiał na tych swoich nogach, a Kułak tym bardziej& A ja muszę się
wreszcie zatrzymać. To niesprawiedliwe. Ale ja muszę się zatrzymać! Ano stój! Nie
mógł się zatrzymać, gardził sobą za to, chwalił siebie za to, nienawidził i ciągle się
cofał.
Martwiaki zatrzymały się. Jednocześnie, jak na komendę. Ten, który szedł na
przedzie, zastygł z uniesioną nogą, a potem powoli, jakby niezdecydowanie, opuścił ją
na trawę. Martwiaki znowu otwarły usta, a głowy zwróciły ku wierzchołkowi
wzgórza. Kandyd ciągle jeszcze cofając $się spojrzał za siebie. Nava majtając nogami
wisiała na szyi jednej z kobiet. Pozostałe dwie kobiety stały spokojnie obok i patrzyły.
Nie na martwiaki, nie na wzgórze. I nawet nie na Kandyda, zarośniętego, obcego
mę\czyznę, być mo\e złodzieja. A martwiaki stały nieruchomo, jak drewniane
prymitywne posągi wrośnięte w ziemię, jakby w całym lesie nie było ju\ w ogóle
kobiet, które nale\ało łapać i ciągnąć gdzieś tam, gdzie im kazano. Spod nóg
martwiaków, jak dym z ofiarnego ogniska, wzbijały się słupy pary.
Wtedy Kandyd zawrócił i poszedł w stronę kobiet. A raczej nie tyle poszedł, ile
powlókł się, nie wiedząc ju\ nic, nie wierząc więcej ani oczom, ani uszom, ani
myślom. W czaszce pulsował mu bolesny kłąb, a ciało miał zdrętwiałe po
przedśmiertnym napięciu.
Uciekajcie powiedział jeszcze z daleka. Uciekajcie, póki czas, dlaczego
nie uciekacie? Wiedział ju\, \e mówi od rzeczy, ale to była inercja, inercja
poczucia obowiązku, więc nadal automatycznie mamrotał: Tu są martwiaki,
uciekajcie, ja je zatrzymam&
Kobiety nie zwróciły na niego uwagi. Nie \eby nie słyszały albo nie widziały
Kandyda młodziutka dziewczyna, mo\e dwa lata starsza od Navy, nogi miała
jeszcze bardzo szczupłe i długie, spojrzała na niego i uśmiechnęła się bardzo
\yczliwie ale po prostu Kandyd nic nie znaczył dla tych kobiet, jakby był wielkim
psem przybłędą, który biega wszędzie bez określonego celu i gotów jest godzinami
kręcić się wokół ludzi, czekając nie wiadomo na co.
Dlaczego nie uciekacie? cicho zapytał Kandyd. Nie oczekiwał ju\ na
odpowiedz, nikt mu te\ nie odpowiedział.
Ajajaj mówiła kobieta w cią\y, ze śmiechem kręcąc głową. I kto by
pomyślał? Mo\e ty? zwróciła się do dziewczyny. Ja nie. No i co, moja
kochana? zapytała matkę Navy. Głośno sapał? Czy po prostu wiercił się i pocił?
Nieprawda powiedziała dziewczyna. On był cudowny, prawda? Był
piękny jak poranek i prześlicznie pachniał&
Jak lilia podchwyciła kobieta w cią\y. Od jego zapachu kręciło się w
głowie, a jego łapy przejmowały dreszczem& A czy zdą\yłaś przynajmniej
powiedzieć ach ?
Dziewczyna parsknęła. Matka Navy uśmiechnęła się niechętnie. Kobiety były
jędrne, zdrowe i nadzwyczaj czyste, jakby umyte, zresztą istotnie były umyte
krótkie włosy miały wilgotne, a \ółte workowate ubrania oblepiały ich mokre ciała.
Matka Navy była najni\sza wzrostem i zapewne najstarsza. Nava obejmowała ją w
talii przytulając twarz do jej piersi.
Nie wysilajcie się powiedziała matka Navy z udanym lekcewa\eniem. Co
wy mo\ecie o tym wiedzieć? Wy, które nie macie \adnego wykształcenia&
Nie szkodzi z miejsca odpowiedziała kobieta w cią\y. Bo skąd mo\emy
coś wiedzieć? Właśnie dlatego pytamy o to ciebie& Powiedz nam, proszę, jaki był
korzeń miłości?
Czy nie był zbyt gorzki? zapytała dziewczyna i znowu parsknęła.
Właśnie, właśnie powiedziała kobieta w cią\y. Owoc jest dosyć słodki,
chocia\ zle umyty&
Nie szkodzi, domyjemy go jak nale\y powiedziała matka Navy. Nie
wiesz, czy Pajęczy Basen ju\ oczyścili? Czy te\ trzeba będzie znieść go w dolinę?
Korzeń był gorzki powiedziała kobieta w cią\y do dziewczyny.
Nieprzyjemnie jej o nim wspominać. To dziwne, przecie\ mówią, \e to
niezapomniane prze\ycie! Słuchaj, moja kochana, a przecie\ on ci się śnie raz?
To wcale nie jest dowcipne powiedziała matka Navy. A\ mnie
zemdliło&
A czy my \artujemy? zdziwiła się kobieta w cią\y. Po prostu jesteśmy
ciekawe.
Ty tak pasjonująco opowiadasz powiedziała dziewczyna błyskając zębami
opowiedz nam coś jeszcze&
Kandyd chciwie próbując odnalezć jakiś ukryty sens tej rozmowy, nic nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]