[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jej teraz w oczy. Jego włosy były wciąż w nieładzie, a brodę miał
pobrudzoną sadzą. Wyglądał jak ktoś, kto pozwolił sobie odsłonić się
na moment przed drugim człowiekiem. Nie miała pojęcia, co ma mu
odpowiedzieć.
- A ja bym się założyła, że będziesz wspaniałym ojcem -
wykrztusiła przez zaciśnięte gardło.
Niemal w tej" samej chwili pożałowała tego, co powiedziała
uznając, że palnęła coś niestosownego. I w ogóle nigdy się nie
zastanawiała, jakim ojcem będzie Tarrant Seaton.
- Naprawdę tak myślisz? - spytał trochę rozbawiony jej
nieoczekiwaną opinią.
- Nie wiem. Ja... - zaczęła z zakłopotaniem i utkwiła wzrok w kociej
rodzinie. Biały kłębek, który wyciągnęła z rozprutej kanapy, ssał
teraz matkę. - Tarrant! Spójrz! Wydaje mi się, że niedoszła zguba jest
już w świetnej formie.
- Uratowałem go dla ciebie. Jak chciałabyś dać mu na imię? -
spytał i spojrzał na koty. - Dlaczego nie mielibyśmy wymyślić dla
niego imienia?
- Jakiegoś absurdalnego imienia dla chłopca? -powiedziała cicho,
85
RS
coraz bardziej zakłopotana całą sytuacją.
- Jak do tego doszłaś, że to chłopiec? - spytał z uśmiechem.
- Ja tylko zgaduję, ale prawdopodobieństwo, że tak jest, wynosi
pięćdziesiąt procent.
- Rzeczywiście, szansa jest duża. No więc, jak chciałabyś dać
swojemu chłopcu na imię?
- Książę... - wymknęło się jej, zanim sobie uświadomiła, że to
przecież towarzysko-gazetowy przydomek Tarranta.
Ze zdenerwowania zagryzła wargi. Gotów był pomyśleć, że
nazwała tak kocię ze względu na niego! A ona naprawdę chciała,
żeby biały kłębek nosił takie imię.
- Niech będzie Książę - odparł na to Tarrant, choć na jego twarzy
malowało się zdziwienie. I po chwili dodał już bardziej cierpko: -
Może on będzie znosił lepiej takie imię.
- Nie jesteś zadowolony, że nazywają cię Słodkim Księciem?
- Ten przydomek, na który nie miałem żadnego wpływu, to raczej
moje utrapienie. Jest stale obecny w gazetach i wciąż naraża mnie na
oświadczyny różnych kłamczuch, które przychodzą tu pod osłoną
nocy.
Po tym szczerym wyznaniu, Angeli było łatwiej wczuć się w jego
sytuację. Spędzając z nim dzisiejszy wieczór poznała go na tyle
dobrze, by gazetowe rewelacje na temat zepsucia Tarranta Seatona
przestały do niej przemawiać. A od czasu, kiedy strażnik tak
nieustępliwie prowadził ją do pałacu, gdy wybrała się na samotną
przechadzkę po ogrodzie, wiedziała, że po zmroku często zakradały
się tu kobiety, chcąc usidlić właściciela Wrót Raju.
- Tarrancie, jeśli o mnie chodzi, to możesz być spokojny. Ja nie
jestem jedną z tych kobiet, mimo że mi nie wierzysz - powiedziała
cicho, nie patrząc mu w oczy.
Po tym oświadczeniu zapadła na dłuższą chwilę taka cisza, że
słychać było tylko mruczenie kotki i pomiaukiwanie kociąt,
przepychających się w drodze do matczynych sutek.
- Masz jakiegoś stałego adoratora, Angelo?- spytał nagle Tarrant.
- O, tak. Oczywiście, że mam - skłamała kompletnie zbita z tropu
86
RS
tym pytaniem.
- O! To, gdzie go ukrywasz? - spytał ponownie z krzywym
uśmieszkiem, jakby ani przez moment nie wierzył jej zapewnieniom.
Zignorowała to pytanie.
- Zwróciłaś uwagę, że powiedziałem o adoratorze a nie o
kochanku? Jak sądzisz, dlaczego? - indagował dalej ze spokojem.
Potrząsnęła głową, ale wciąż milczała.
- Moja matka powiedziała mi kiedyś, że wyglądasz niewinnie jak
dziewica - ciągnął, przyglądając się jej w zadumie. - Czasami wydaje
mi się, że ma rację. Na przykład dziś, kiedy z takim samozaparciem
szukałaś zaginionego kociaka, wyglądałaś jak pozbawiony skazy
anioł miłosierdzia. I teraz...
Tarrant patrzył na nią bez śladu lekceważenia. Angela poczuła
nagły przypływ pragnienia, by kochać się z nim, ale instynktownie
odsunęła się do tyłu. Tarrant, jakby wyczuwając jej opór, przyciągnął
ją do siebie i objął. Gdy przybliżył wargi do jej ust, była w panice, że
znowu zacznie ją całować. Nie wiedziała, jak się zachować. Nogi
wrosły jej w ziemię i na chwilę zesztywniała jak manekin.
- Tarrancie, tylko nie próbuj mnie pocałować - powiedziała
zduszonym szeptem.
- Nie zrobię niczego, czego nie chcesz - obiecywał z niemal
smutnym uśmiechem, ale zaraz dotknął jej ust i zaczął ją delikatnie
całować.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]