[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie pozwoli, by Case przypominał jej o tym szaleństwie, jakiemu
przez krótką chwilę uległa, ani o poczuciu winy, jakie dręczyło ją
potem. Reid nie zasłużył sobie na taką zdradę. Zresztą, jeżeli już
rozmawiają szczerze, ona też ma kilka własnych pytań do Case'a, bo
z nich dwojga jemu nie można zaufać.
Uniosła brodę i spojrzała mu twardo w oczy.
- Ja też chciałam cię o coś spytać. Dlaczego w każdy wtorek
wieczorem jezdzisz do miasta? Nigdy mi tego nie powiedziałeś. Ale
jest pewna kobieta o zmysłowym głosie, która z całą pewnością to
Page
106
RS
wie.
Case odstąpił do tyłu, jakby go uderzyła. Z ponurą miną usiłował
spojrzeć jej w oczy. Przez długą chwilę tak stali mocując się
wzrokiem, żadne się nie odzywało, wydawało się, że oboje ważą
decyzję, jaką teraz każde z nich musi podjąć. Sara zaczynała
rozumieć, że nie uzyska odpowiedzi na swoje pytanie.
W końcu Case przerwał milczenie.
- Wydaje mi się - powiedział spokojnie - że oboje pragniemy tego
samego, ale dopóki nie będziesz chciała poznać prawdy, to się nie
stanie. Gdy podejmiesz decyzję, znajdziesz mnie na ranczu.
Sara patrzyła, jak odwraca się i odchodzi. Nie zatrzymał się ani nie
obejrzał. Stała nieruchomo, uświadamiając sobie, że przyszedł czas,
by przyznała, iż ma własne demony, którym musi stawić czoło. Case
pragnął jej zaufania, wiary i miłości. Ona zaś musi spojrzeć w swoje
serce i znalezć w nim prawdę, której tak gwałtownie się domagał.
Decyzja nie będzie łatwa.
Następnego dnia Sara podjęła decyzję. W nocy słuchała, co mówi
jej serce, i za każdym razem powtarzało to samo: musi powiedzieć
Case'owi prawdę.
Znalazła go w stajni. Majstrował przy roboczym stole. Gdy weszła,
podniósł na nią wzrok i już go nie opuścił. Wpatrywał się w nią tymi
swoimi ciemnymi oczami i cierpliwie czekał, co mu powie.
Saro, nie bądz tchórzem. Powiedz mu, ponaglała się.
- Zorientowałam się w chwili, gdy nasze usta się spotkały... -
szepnęła.
Sara całą noc walczyła ze swoimi demonami i w końcu przegnała
je precz. Bo Case zasługiwał na prawdę. Zasługiwał na o wiele, wiele
więcej. Od powrotu do Triple R był przy niej w każdej chwili,
zażegnał finansową klęskę rancza, pomógł jej urodzić ukochaną
córeczkę, kilka razy ryzykował życie, by ją obronić. Dzięki jego
poświęceniu pierścionek babci, tak dla niej cenny, znajdował się w
niebieskim aksamitnym pudełeczku na jej toaletce.
Sara odkryła prawdę o nim. Odkryła, kim naprawdę jest i
zrozumiała, że jest wart jej miłości. Była dla niego twarda, ciągle
Page
107
RS
pamiętała o przykrościach, jakich od niego doznała, a nie zauważała
tego wszystkiego, co teraz dla niej robił. Mając przed oczami jedynie
przeszłość, nie chciała mu zaufać ani nie widziała powodu do
wdzięczności. Postępowała wobec niego nieuczciwie i teraz nie była
już pewna, czy nadal jeszcze będzie jej pragnął.
Case przyglądał jej się badawczo. Z walącym sercem podeszła do
niego.
- Case, wiedziałam. I przeraziłam się. Bo to, co wtedy poczułam,
było takie intensywne. A przecież kochałam Reida, więc nie byłam w
stanie stawić czoła prawdzie.
Jego twarde spojrzenie nagle zmiękło.
- Wiem, że go kochałaś.
- Tamten wieczór sprawił, że zwątpiłam w siebie i we wszystko,
w co do tej pory wierzyłam. A ponieważ nie chciałam wątpić w swoją
miłość do Reida, zrzuciłam całą winę na ciebie.
- A teraz? - spytał Case. Jego twarz rozjaśniła się nadzieją i to dało
Sarze odwagę, by wyznać wszystko. Stała z nim twarzą w twarz,
patrzyła w jego cudowne ciemne oczy i chyba widziała w nich drugą
szansę na nową przyszłość dla nich obojga.
- A teraz? - powtórzyła cicho jego pytanie. - Zrozumiałam, że
myliłam się co do ciebie i... też jestem w tobie nieprzytomnie
zakochana.
Uśmiech rozjaśnił piękną twarz Case'a.
- Saro! - wykrzyknął, porywając ją w ramiona i zgniatając jej usta
pocałunkiem. Trzymał ją przy sobie, głaskał, a ona czuła się
uwielbiana, ceniona jak największy skarb, kochana prawdziwą
miłością. Z radością mu uległa, ofiarowała mu swoją wiarę i serce.
Już się nie bała obdarzać go zaufaniem.
Gdy się od siebie odsunęli, twarz Case'a jaśniała szczęściem. Sara
też nie potrafiła powstrzymać rozanielonego uśmiechu. Popatrzyła
na stół i coś przykuło jej uwagę. Podeszła bliżej i wzięła do ręki
świeżo oprawione w ramki świadectwo.
- Co to jest?
- Zamierzałem cię tym zaskoczyć, skarbie - przyznał Case. Stanął
Page
108
RS
za nią i obsypał pocałunkami jej kark.
Sara zwalczyła przemożną chęć, by się odwrócić i znów znalezć
się w jego ramionach. Najpierw musiała zaspokoić ciekawość.
Przeczytała świadectwo.
- Tu jest napisane: Szkoła dla Młodych Ojców". Case, chodziłeś na
kurs?
Uśmiechnął się.
- Mhm. We wtorki wieczorem. I dostałem najlepsze oceny.
We wtorki wieczorem? Sara nagle doznała olśnienia i wszystko
zrozumiała. Jezdził na kurs opieki nad niemowlętami. Robił to dla
niej i dla Christiany. Nie było gorących randek, które sobie
wyobrażała. Boże, ten człowiek uczył się, jak przewijać niemowlę i
układać je po jedzeniu tak, by mu się właściwie odbiło. Oczy Sary
wypełniły się łzami.
- Zrobiłeś to... dla nas? Case skinął głową.
- Nie wiedziałem absolutnie nic o niemowlętach, a chciałem być
dobrym ojcem dla małej Christie.
- Och, Case! - Serce Sary nabrzmiało wzruszeniem. A więc miała
rację, gdy postanowiła mu zaufać. - Już jesteś dla niej cudownym
tatusiem.
Case jeszcze raz wziął ją w ramiona i ułożył się z nią na stercie
siana.
- Naprawdę?
Sara leżała obok niego, a on obejmował ją tak, jakby miał zamiar
do końca życia ją chronić.
- Tak - wydyszała. Pogłaskała palcem blizny na jego twarzy,
symbol różnicy między tymi dwoma mężczyznami, których kochała.
Obaj byli dobrymi, solidnymi i godnymi zaufania ludzmi, ale tak
bardzo się między sobą różnili. Sara wzniosła do nieba modlitwę
wdzięczności za dar drugiej szansy, za mężczyznę, którego będzie
kochała do końca życia. - Tak - powtórzyła z mocą. - Jesteś
wspaniałym ojcem.
Delikatnie ucałował jej usta.
- A jakim, twoim zdaniem, byłbym mężem?
Page
109
RS
- Mężem? - Obudziła się w niej nadzieja i wypełniała ją niebiańską
radością.
- Saro, potrzebuję cię. Tak bardzo chcę, byśmy tworzyli rodzinę.
Wyjdziesz za mnie?
Sara też niczego więcej nie pragnęła. Ogarnął ją spokój, bo
wiedziała, że podejmuje słuszną decyzję. Potrzebowała Case'a. Ten
kowboj miał szlachetne serce, a czego więcej mogłaby pragnąć od
mężczyzny?
- Tak. Wyjdę za ciebie. Stworzymy rodzinę, Case.
- Kocham cię, Saro.
- I ja cię kocham.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]