[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dopiero po dłuższej chwili dotarło do jej świadomości, że o tej porze żadne reflektory nie
powinny świecić jej w oczy. Mało tego, przy wejściu w ogóle nie powinno być reflektorów.
Starała się wzrokiem przebić przez snopy światła, ale nie była w stanie rozpoznać nawet
żadnych konturów, wyraznie za to słyszała pracującą kamerę.
59
- Nick!
- Tak? - Jego głos dochodził gdzieś z bliska.
- Co to jest?
- Co?
- No, to wszystko. Jak wczoraj wychodziłam, to tych świateł tutaj nie było. Chyba.
- Ale teraz są, więc zachowuj się naturalnie.
- Wy to kręcicie?
- Pewnie. Inaczej po co znosilibyśmy tutaj te wszystkie reflektory?
- Więc przestańcie!
- Ok, cięcie. - półgłosem powiedział Nick. Kiedy ucichły już mechanizmy kamer podszedł
do niej i za rękę odprowadził poza krąg świateł.
- Co to wszystko jest?
- Zbieram materiały do zakończenia filmu. Damy takie wstawki pod napisami.
Zacisnęła wargi i podpierając się pod boki posłała mu wszystko mówiące spojrzenie.
- Tak patrząc na twoją minę zgaduję, że nie bardzo przypadł ci do gustu ten pomysł.
- I tylko po to ściągałeś mnie o czwartej rano?
- Nie, oczywiście, że nie! - Nerwowo rozejrzał się na boki. - No dobra, tak. Co? Już idę
Frank!
Chciał czym prędzej się oddalić, ale zatrzymała go mocnym chwytem.
- Masz mi w tej chwili powiedzieć, że to nie jest jedyny powód, dla którego musiałam
zerwać się tak rano.!
- Dobrze. Jeżeli ma ci to poprawić samopoczucie. - Zaczął mówić zupełnie beznamiętnym
głosem. - To nie jest jedyny powód, dla którego...
- Nick, ja cię chyba uduszę!
- Znowu? O, przepraszam, ale zbliża się kolejna niczego nie świadoma ofiara.
Ann ze złością zacisnęła pięści, żeby nie zacząć krzyczeć. Rano po omacku szukając
włącznika światła w łazience powtarzała sobie, że jest już za stara na taki tryb życia, ale
dopiero teraz uświadomiła sobie jaki to ciężki los pracować dla kogoś, kto bardzo niewiele
rzeczy robi normalnie. Tymczasem drzwi stanowiące część wielkich wrót zamykających
halę otworzyły się i nieśmiało zajrzała Laura.
- Wow, co jest? - Zakryła oczy przed ostrym światłem.
- Nic. Statek-matka wreszcie wrócił po ciebie. - Od niechcenia odpowiedział Nick.
Mimo usilnych starań nie była w stanie zlokalizować zródła pochodzenia tego głosu, więc
stała niezdecydowana na środku tego swoistego planu. Chwilę pózniej za jej plecami
60
drzwi otworzyły się i wszedł Ray wykonując jakieś dziwne operacje przy suwaku od
spodni. Na widok świateł zrobił zaskoczoną minę, a po chwili gwałtownie wyprostował się i
zaprezentował wspaniałe zażenowanie.
- Wy chyba tego nie kręciliście?
- Zgaduj dalej.
- Nie, Nick! Ja wejdę jeszcze raz!
- Za pózno!
- Ale przecież nie możesz mnie pokazywać jak gmeram przy rozporku!
Dalsze argumenty, prośby i stanowcze odmowy ze strony Nicka padały po włosku, ale z
tonu ich głosów można było z łatwością odgadnąć o czym mówią.
- Nick! - Ann dosyć nieśmiało starała się wtrącić w ten dialog.
- Tak?
- Ale chyba planujesz jakieś zdjęcia, skoro ściągnąłeś całą ekipę?
- Naprawdę Ann, za kogo ty mnie masz? Nie, cofam to pytanie. Wolę nie wiedzieć.
Wrócił na swoje miejsce, a Ann po raz kolejny już zauważyła z jaką łatwością zbywał ją
tak, że nawet się w tym nie orientowała. Podeszła do niego, żeby jednak dalej drążyć ten
temat, ale w tym momencie wszyscy przycichli, aby nie przegapić momentu pojawienia się
następnej osoby. Tym razem bya to Cleo. Weszła rozcierając oczy i szeroko ziewając, ale
po kilku krokach zatrzymała się. Z szeroko otwartymi zarówno oczami, jak i ustami
rozejrzała się wokół.
- Gdzie ja jestem?
- W szpitalu świętej Heleny. Ale niech się pani nie martwi, operacja się udała.
Dziewczyna nadal stała, jakby bała się zrobić kolejny krok. Za sobą usłyszała odgłos
otwieranych drzwi i razem z resztą ekipy zaczęła się śmiać, gdy zobaczyła na wpół
[ Pobierz całość w formacie PDF ]