logo
 Pokrewne IndeksCD2 Daj mi pić JĂłzef Augustyn SJComte, Auguste The Positive Philosophy Vol IIAugustyn_JĂłzef_SJ_ _WSzeryf z Fort Benton WiesśÂ‚aw WernicCampbell Bethany ZauroczenieGraham Masterton CzternaśÂ›cie obliczy strachuStrugacki Arkadij i Borys Slimak na zboczu0521630002.CambrJohnson_Doris_ _Stara_milosc_nie_rdzewiejeKrentz Jayne Ann Noc pośÂ›lubna
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewagotuje.htw.pl



  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    spodziewać było potrzeba, przeto jegomość choć zwykle w domu w samym tylko
    żupanie chadzał, zimą sukiennym, a latem białym dymowym, miał na podoręczu*
    położony kontusz, który się na pas i żupan wdziewa, co się zwało na opaszki, a
    jejmość także kontusik drojetowy* futerkiem jakim okładany, spadek po babce lub dar
    pani, u której była na respekcie, a do niego soboli z kitką kołpaczek. Leżało to pod
    ręka, aby w skok gotowi być mogli oboje państwo, gdy chłopiec, od rana czatujący na
    drabinie u komina, zakrzyknął: Goście jadą! Naówczas, usłyszawszy klaśnięcie. z
    batoga, wszystko, co żyło, ruszało się w domu, hajduk szybko naciągał czekczery* i
    lejbik, żeby się z posluga u butelek nie opóznić. Jegomość brał co najprędzej kontusz
    a jejmość kołpaczek i strój niedzielny. Tymczasem powolnie posuwał się powóz ku
    dworowi, czy to żeby tłustych nie mordować koni, czy też żeby dać państwu czas do
    przygotowania się na przyjcie, a stangret nie żałował ręki i nieustannie z bicza walił a
    walił. Zajeżdżała tedy kolasa lub gdańska kaceta* przed ganek, a gdy państwo z
    dziećmi byli, towarzyszył jej czasem syn pierworodny na kucyku.
    Gospodarstwo wychodzili naprzeciw, jegomość wprowadzał uroczyście i
    ceremonjalnie* opasłego sąsiada wystrojonego wspaniale i przy pałaszu, jejmość,
    małżonkę jego - tak wchodzili do bawialnego pokoju. Nie obeszło się to bez
    komplementów, bez ceregielów* u drzwi, na progu i przy zajęciu miejsca, gdy
    zasiadali. Następnie gospodarz powstawszy prosił o odpasanie pałasza, przyczem*
    nie pominiono znowu długich grzeczności i wrzekomego* oporu, ale w ostatku
    usilnem* naleganiem pokonany gość odejmował bron i w komitywie gospodarza
    składał ją w głównym kątku pokoju. Tuż i hajduk wchodził, niosąc na tacy parę
    butelek i jeden mniej więcej pół kwartowy kielich; ten. gdy wzajemnie całując się
    spełniono, butelki były wprędce suche i na skinienie pańskie hajduk, który je wyniósł,
    powracał z czterma*, a do nich z kielichem większego rozmiaru. Czasem się gość
    wymawiał, ale w tem była sztuka gospodarza uprzejmego, aby tak przekonywujące
    wynajdywać zdrowia, a do nich sentencje i teksta* łacińskie, żeby gość od wychylenia
    wiwatu wyłamać się żadną miarą nie mógł... Powitanie łaskawego sąsiada stosowało
    się do godności - stolnikowi, cześnikowi lub t. p. ręce tylko ucałować było potrzeba,
    kasztelanowi, a broń Boże wojewodzie, plackiem do nóg... Jeżeli sąsiad był z żoną i
    córkami, jejmość przyjmowała kobiety w drugim pokoju czyli alkierzu, jak go
    podówczas nazywano. Tam dla nich podawano kawę, gdyż herbaty nie używano
    jeszcze, tylko na lekarstwo i to z szafranem, a gdy damy po cichu sobie gwarzyły, w
    pierwszej pili i spijali się rozczuleni sąsiedzi... Podchmieleni, już na wyjezdnym,
    strzemiennego jeszcze na stopniach karety lub kolaski wychylić musieli; gościnność
    nie ustawała często aż za bramą...
    Po wyjezdzie gości, jeśli jegomość dobrodziej był w stanie zrobić examen* z
    synów przytomnych - Quid fuit dictum? wypytywał ich zaraz - o jakich mówiono
    materiach z panem sąsiadem? jakich tam pryncypalnie użyto frazesów? jakich
    sentencyj* łacińskich i t. p. Jeżeli synowie czego zapomnieli, nie minęły ich pewnie
    rózgi lub dyscypliny; to też przez cały przeciąg bytności gościa słuchali pilnie i z
    największą uwagą, stojąc zdaleka*, bo ani usiąść ani się nawet oprzeć nie było
    wolno... życie obywatelstwa było tak jednostajne, monotonne, że dzień do dnia
    podobny był jak dwie krople wody. Jegomość, jak skoro na brzask, obchodził
    gumna, obory, stajnie, kuchnie i wszystko co do jego departamentu gospodarskiego
    należało. Za nim często dawały się słyszeć krzyki,. skutek bolesnych razów, któremi*
    winnych obdzielał nie odkładając; nie przeszkadzało to do odmawiania koronki lub
    różańca, którego z rąk nie wypuszczał. Jejmość zimą dobrze przededniem* budziła
    swoje dziewki i fraucymer do wrzecion i kołowrotków, ale i tu się rzadko bez huku i
    hałasu obchodziło. Wielka księga w jaszczur oprawna i na klamry zapinana nie
    odstępowała jejmości, z niej codzień*odbywało się nabożeństwo; potem* dosyć rano
    jeszcze następowała kawa. Czasem się i dziewczynie, która ją przynosiła, placek jaki
    oberwał, jeśli podana była nie tak, jak potrzeba. Po mszy świętej przed obiadem,
    który o samej dwunastej podawano, oboje państwo z księdzem kapelanem szli na
    chwile do apteczki. Za powrotem ich przyjemna won kminku rozchodziła się po
    pokoju i każdy piernik lub tłuczeniec* miał w reku. Obiadek bywał skromny, na cynie; [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl