logo
 Pokrewne Indeks398. Gerard Cindy Dzikie serca 01 Ni srebro ni złotoHill_Livingston_Grace_ _BliĹźej_serca_03_ _Szkarłatne_róşeHill_Livingston_Grace_ _BliĹźej_serca_05_ _NieznajomaMargit Sandemo Cykl Saga o Ludziach Lodu (06) Dziedzictwo złaColin MacApp Zapomnij o ZiemiHAVLICEK Petrolejove lampy(68) Olszakowski Tomasz Pan Samochodzik i... Relikwiarz śÂšw. OlafaGórkiewiczowa_Janina_Barbara_ _Szesnaste_lato_HankiZakÅ‚adnicy11=Beyond the Marius Brothers 3 Barnabas Leopold
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lorinka.htw.pl



  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

     OszaleliScie? Nie chcê was do tego mieszaæ!  zaprotestowa³ Vado.
     Ale ja sobie ¿yczê byæ w to wmieszanym a¿ po moj¹ siw¹
    brodê!
     I ja te¿. Choæ nie mam brody.
     Nie dadz¹ wam spokoju  przestrzeg³ Vado.  A nas zabior¹
    do Makoshy&
     I o to chodzi!  wykrzyknê³a Tacora.  A nas razem z wami!
     Nigdzie nie pójdziesz!  warkn¹³ Nikes.
     Dziadku, na Rapa Makosha mog¹ byæ moi rodzice&
    Dziadek i wnuczka zmierzyli siê spojrzeniami. Nikes pierwszy
    spuSci³ wzrok.
     Zgoda  westchn¹³ ciê¿ko.  Uparta jak jej matka&
    Vado s³ucha³ i patrzy³. W koñcu i on westchn¹³.
     Dobra, znajdziecie nas oboje. Gdzie s¹ ubrania i gdzie te ja-
    skinie?
     Nie tak szybko! Do zmroku siê st¹d nie ruszymy!  zastopo-
    wa³ stary.
     A jak ktoS przyjdzie do was? Nie mo¿emy was nara¿aæ.
     I dlatego ca³y dzieñ spêdzicie w sypialni  powiedzia³a ze z³o-
    Sliwym uSmiechem dziewczyna.  Nie ma obawy, ¿aden goSæ tam
    nie zajrzy!
     297 
    Hwedczuk ponuro popatrzy³ na m³od¹ kobietê, na zamkniête
    drzwi i z wyrzutem powiedzia³:
     ¯eb ty tak mene do siebia zaprosi³a, to¿ ja by z dobroj woli ze
    trzy dni w zamkniêciu siedzia³. A z nim?  popatrzy³ smutno na
    Donvadona.  Ja znaju, szczo on wielikij korol i mudryj cze³owiek,
    ale mnie w sypialnej komnacie do niczego nie przydatnyj.
     Ty, Hwedko, rozbitek jesteS w tym domu czy konkurent do
    rêki gospodyni?  zaSmia³ siê Vado.
     Znajesz, kak w ¿yzni bywajet& Rankiem moroz, w po³ednie
    horiaczyj war!
    Hwedczuk nie odrywa³ wzroku od dziewczyny. Nikes zaSmia³
    siê cichutko.
     Spokojnie, dziadku  Tacora podkreSli³a swoje s³owa ruchem
    rêki.  Zamknê ich na klucz.
     Klucz w kredensie  podpowiedzia³ us³u¿nie dziadek.
    Dopiero trzeciego dnia wieczorem Vado stwierdzi³, ¿e ma doSæ.
    Hwedko doszed³ do tego wniosku ju¿ po pierwszej nocy w jaskini, ale
    jego zdanie siê nie liczy³o, zw³aszcza ¿e Vado og³uch³, oSlep³ i uod-
    porni³ siê na wszystkie próby nawi¹zania kontaktu. Dniami i nocami
    czyta³, wertuj¹c kolejne tomy lub wczytuj¹c siê w poszczególne frag-
    menty, jakby chcia³ nauczyæ siê ich na pamiêæ. Hwedczuk nawet zaj-
    rza³ do jednej z ksi¹g, chc¹c znalexæ jakieS zajêcie, ale od³o¿y³ j¹ czym
    prêdzej. S³owa starannie kaligrafowane przez skrybów potrafi³ jesz-
    cze jako tako przeczytaæ, to by³o niezbêdne w handlowym zawodzie,
    ale te bazgro³y? Pisane byle jak, drobnym pismem, wyblak³e na po-
    ¿Ã³³k³ym papierze. JeSli Vado chce, niech sobie sam oczy traci!
    Rezygnacja z lektury nie rozwi¹zywa³a jednak podstawowego
    problemu: nudy. Warunki w jaskini okaza³y siê ca³kiem niez³e. By³a
    to spora, sucha komora, do której nie wiadomo jak dociera³o Swie¿e
    powietrze. Dejeuni zapewnili im pos³ania i mnóstwo koców. Przy-
    nieSli te¿ niewielki stó³ i sto³ki i dostarczyli du¿o Swiec. Odwiedzali
    ich dwa razy dziennie, przynosz¹c obfite posi³ki. Nikes przychodzi³
    po zmroku i wdawa³ siê w d³ugie dyskusje z Donvadonem. Tacora
    za to zjawia³a siê przed Switem, a Hwedczuk stara³ siê jak móg³
    wci¹gaæ j¹ w rozmowê, by zabawi³a jak najd³u¿ej.
    Drugiego dnia dobrowolnego uwiêzienia Dejeun przyniós³ wieSæ,
    ¿e ich przyjaciele zostali uznani za goSci Radg. Vado zacz¹³ praco-
    waæ jeszcze szybciej. Nie k³ad³ siê wcale, tylko czyta³. Pod wieczór
    od³o¿y³ wreszcie wszystkie ksiêgi i oznajmi³, ¿e jest gotowy.
     298 
     Wszystko ju¿ wiesz?  zapyta³ z trosk¹ stary Nikes. Vado wygl¹-
    da³ gorzej ni¿ wtedy gdy nieprzytomny jecha³ na wózku ci¹gniêtym
    przez osio³ka z pla¿y do domu starca. Nawet jego uSmiech by³ tylko
    cieniem tego, co prezentowa³ pierwszego dnia w kuchni przy obiedzie.
     Wszystko? Przeciwnie, nie wiem zupe³nie nic!
     A wsie eti knihi niczewo tobie nie skaza³y?  zdziwi³ siê
    Hwedczuk.
     Du¿o powiedzia³y, bardzo du¿o  westchn¹³ Vado.  Ale o tym
    co by³o, a nie o tym, co jest teraz.
     A o kamieniu to¿e niczeho?
     Kamieñ ma bogini Makosha.
     Tak nam pora!
     Najwy¿sza pora  zgodzi³ siê Vado.  Gdzie nas jutro znajdzie?
     Jest taka niewielka jaskinia niedaleko pla¿y. Tacora urz¹dzi³a
    j¹ nawet trochê. Takie tam& Pos³anie z ga³êzi, Slady, trochê krwi&
     Krwi? Nie mamy ¿adnych ran!
     Hwedko mia³ krwotok.
     Kakoj krwotok?!  obruszy³ siê Hwedko.  Kto eto wyduma³?
     Moja wnuczka. Zna siê trochê na chorobach.
     U¿e ja jejo poka¿u!
    Nawet Vado rozeSmia³ siê, widz¹c minê Bohowoja.
     Przyjdziemy po was godzinê przed Switem  ci¹gn¹³ Nikes. 
    Przeprowadzimy na miejsce, a przed po³udniem znajdziemy i od-
    prowadzimy do wsi.
     Nie zrezygnujecie z udzia³u w tym wszystkim? Mo¿e byæ nie-
    bezpiecznie. Tacora jeszcze m³oda, szkoda by³oby&
    Stary pokrêci³ zawziêcie g³ow¹.
     Rozmawia³em z ni¹ i przekona³a mnie. Takie ¿ycie nie ma
    sensu. Albo ten sens znajdziemy albo i ¿yæ dalej nie warto.
    Vado bez przekonania pokiwa³ g³ow¹, a Hwedczuk sam nie wie-
    dzia³ czy piaæ z zachwytu nad charakterem dziewczyny i jej mo³o-
    jeck¹ odwag¹, czy wSciekaæ siê na ni¹ za upór i zbêdne nadstawia-
    nie karku. W koñcu walka to mêska sprawa.
     Znajdziemy was do po³udnia. Tylko ¿ebyScie wygl¹dali i za-
    chowywali siê jak pó³¿ywi, wyg³odniali rozbitkowie!  pogrozi³ pal-
    cem Nikes.
     Za³atwione!  uSmiechn¹³ siê blado Dovadon.  Czujê, ¿e nie
    tylko rano, ale przez ca³y dzieñ bêdê zupe³nie do niczego. Trochê
    siê zmêczy³em tym czytaniem&
     Dzieñ?! Tydzieñ!  mrukn¹³ Hwedczuk.
     299 
    Inomir siê obudzi³. Zaczyna³ siê czwarty dzieñ od czasu kata-
    strofy. Kap³an przymkn¹³ oczy. W ci¹gu swojego d³ugiego ¿ycia przy-
    wyk³ do tego, ¿e sprawy tocz¹ siê swoim biegiem, powoli, tak po-
    woli, ¿e aby zobaczyæ wyniki, trzeba czasem czekaæ kilka pokoleñ.
    Wielkie zmiany to tysi¹ce ma³ych niezauwa¿alnych zmian. Nauczy³
    siê tego ju¿ we wczesnej m³odoSci.
    Zaledwie kilka razy w ci¹gu wszystkich znanych mu stuleci spra-
    wy wa¿ne dokona³y siê szybko, a nieoczekiwane wydarzenia nabie-
    ra³y od razu nieodwracalnego charakteru. Pierwsza taka sytuacja to
    by³ atak Redmortha i zniszczenie O³tarzy Ziemi. Wzdrygn¹³ siê na
    wspomnienie tego co wtedy siê dokona³o. I to tak szybko& Po raz
    drugi zewnêtrzne wydarzenia zmieni³y jego ¿ycie i losy ca³ego Swiata,
    gdy Cyri dokona³ Wielkiej Czakry na miejskim Smietniku. Inomir
    uSmiechn¹³ siê do obrazu malca, który pojawi³ mu siê przed oczami.
    Tak, ¿ycie nabra³o wtedy niez³ego tempa.
    A teraz znów nast¹pi³ nieodwracalny zwrot. Najpierw katastrofa,
    a zaraz potem Beala& Kap³an westchn¹³. Czu³, ¿e Vado ¿yje i wie-
    rzy³, ¿e wszystko skoñczy siê dobrze. Ale nawet jeSli odnajd¹ kamieñ
    i powróc¹ do domu, nic ju¿ nie bêdzie takie jak dawniej. Jego dziadek
    mia³ racjê, gdy mawia³, ¿e najgorszy g³upiec to stary g³upiec.
    Drzwi siê uchyli³y i do Srodka wSliznê³a siê bezszelestnie ubra-
    na dziewczyna.
     Rpisz, Inomirze?  szepnê³a
     MySlê.
     Znów mySlisz?  zaSmia³a siê.
     MySlê o tobie  uSmiechn¹³ siê przekornie.
     Ale niedobrze, i dlatego ci przerwê!
    Inomir wyci¹gn¹³ do niej rêce, ale dziewczyna trzyma³a siê z daleka.
     Radgi Spartus Dux chce siê z tob¹ widzieæ.
     Kiedy i gdzie?
     Czeka w salonie.
    Inomir wyskoczy³ z ³Ã³¿ka.
     Powiedz, ¿e bêdê za chwilê. Poczêstuj go czymS. Rniadaniem,
    albo s³odyczami&
    Zanim wróci³a do drzwi, Beala spojrza³a z politowaniem na ka-
    p³ana.
     Idx ju¿!  sykn¹³, zdaj¹c sobie sprawê, ¿e w³aSnie siê wyg³u-
    pi³.  Zaraz bêdê.
    Ubiera³ siê szybko, ale bardzo starannie. JeSli sam Dux zjawi³
    siê bez uprzedzenia, i to o tej porze& Spojrza³ na zegar. Nie by³o
    ju¿ tak bardzowczeSnie, ale tak czy inaczej sprawa musi byæ wa¿na.
     300 
    Wyg³adzi³ fa³dy kap³añskich szat, przybra³ przed lustrem zamySlony
    wyraz twarzy i wszed³ do salonu.
    Radgi Marsus siedzia³ przy obficie zastawionym stole, a dwoje
    makoshines obs³ugiwa³o go, podsuwaj¹c pó³miski i karafki. Na wi-
    dok wchodz¹cego Inomira odprawi³ ich ruchem rêki i otar³ usta ser-
    wetk¹. Skin¹³ g³ow¹ na powitanie, choæ nie mia³ zamiaru wstawaæ. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • aureola.keep.pl