[ Pobierz całość w formacie PDF ]
łączące oba pomieszczenia i zasiadła do gry. Pokój był
urządzony ze smakiem, kwiaty w wazonach roztaczały
aromatyczną woń. Ale skoro tylko dotknęła palcami
klawiatury, świat wokół przestał dla niej istnieć; ogarnęła ją
potęga muzyki - potrafiła w niej wyrazić najskrytsze myśli i
uczucia.
Najpierw zagrała kilka utworów klasycznych. Potem, nie
mogąc się oprzeć pokusie, grała swoje własne melodie. Każda
przewodziła jej na myśl okoliczności, w jakich została
skomponowana; czasami, gdy ojciec był dla niej szczególnie
przykry, wytykał jej błędy, muzyka uspokajała ją i koiła ból.
Zagrała także melodię, która przypomniała jej matkę. To
właśnie matka zachęciła ją do komponowania. A potem, jakby
pod wpływem niewidzialnej siły, palce jej zaczęły wygrywać
kompozycję, którą wymyśliła tamtej nocy w ogrodzie zajazdu
Bushel", gdy siedziała nad stawem pełnym nenufarów.
Muzyka ta zrodziła się z zapachu kwiatów i czarnej
aksamitnej nocy, ale potem zlała się ze wspomnieniem
odczuć, jakie wzbudził w niej pocałunek earla. Odczuwała
prawie namacalnie tamto nieprawdopodobne uniesienie i
rozkosz i gdy skończyła grać, poczuła, że drży, jakby dopiero
przed chwilą ten mężczyzna uwolnił ją ze swych objęć.
Z cichym westchnieniem położyła ręce na kolanach. W tej
chwili usłyszała za plecami głos:
- Nie wiedziałem, że pani jest tak utalentowana! Orlena
odwróciła się. Ze skrzyżowanymi nogami, wygodnie
wyciągnięty w fotelu siedział earl! Gdy grała, jego postać stała
jej jak żywa przed oczyma, toteż teraz nie wiedziała, czy to
sen, czy jawa.
- Moja matka zasnęła - powiedział earl. - Dziękuję pani.
Orlena spojrzała na drzwi prowadzące do sypialni hrabiny:
były zamknięte.
- Muszę z panią pomówić, Orleno. Popatrzyła na niego
przestraszona
- Widzę, że pani nie poszła z księżną na przyjęcie do
markizy - powiedział earl. - Już kilkakrotnie nie przyjęła pani
zaproszeń, ostatnio przedwczoraj. Dlaczego?
Pytanie wypowiedziane zostało ostrym tonem. Orlena nie
potrzebowała podnosić głowy, by wiedzieć, że earl przewierca
ją swymi ciemnymi oczami; zawsze ją to peszyło.
- Jeśli chodzi... o dzisiejszy wieczór... pomyślałam, że
sprawię przyjemność... pańskiej matce - powiedziała po chwili
wahania.
- Moja matka mówiła mi nieraz, jak bardzo ceni sobie
pani wizyty - odparł earl - ale to nie usprawiedliwia
nieprzyjęcia zaproszenia w ubiegły wtorek. Orlena milczała,
czując, że się rumieni.
- Chciałam... przeczytać książkę... bardzo mnie
interesowała - powiedziała wreszcie.
- Czy to znaczy, że pani woli siedzieć w domu i czytać
książkę lub grać na fortepianie, niż pójść na przyjęcie do
jednego z najlepszych domów w Londynie?
Zdumienie earla nie miało granic. Orlena wstała z taboretu
i usiadła w fotelu naprzeciwko gospodarza.
- Może się to panu wydać... dziwne - mówiła z wahaniem
w głosie - ale nie jestem przyzwyczajona do takiej... wesołej
zabawy... Byłam przez całe życie bardzo samotna... i dlatego
czasami... wolę zostać w domu.
Przerwała na chwilę, po czym dodała jednym tchem:
- Proszę nie sądzić, że odpłacam niewdzięcznością za
pańską dobroć... za to, że pan poprosił księżną, by się mną
opiekowała... Jestem panu bardzo wdzięczna... naprawdę! Ale
to trochę za dużo... naraz.
Patrzyła na niego błagalnie. Po chwili earl powiedział:
- Zaskakuje mnie pani, Orleno.
Powiedział to bez gniewu. Orlena pomyślała, że nadeszła
długo oczekiwana chwila, i spytała:
- Chciałabym zapytać Waszą Lordowską Mość, kiedy pan
sobie życzy, byśmy się wyprowadzili?
- yle pani w Ulverston House?
- Ależ nie... nie wyobrażam sobie, bym gdziekolwiek
indziej mogła żyć w takim luksusie i doświadczać tyle...
dobroci - odparła Orlena. - Chodzi tylko o to, że nie
chcielibyśmy być ciężarem dla pana.
- Czy kiedykolwiek dałem pani powód do
przypuszczenia, że tak jest?
Orlena pomyślała, że earl nie ułatwia jej tej rozmowy, i
powiedziała szybko:
- Pańska wspaniałomyślność przeszła wszelkie moje
oczekiwania. Wiem, że pozwolił pan Terry'emu trzymać konie
w swoich stajniach, że wprowadził go pan do klubów, do
których tak bardzo chciał należeć. Wreszcie sprawił pan, że
Jej Wysokość się mną zajęła.
- Ale nadal chce się pani usamodzielnić - dokończył za
[ Pobierz całość w formacie PDF ]